W ubiegłym tygodniu, w środę, był u nas dzień wolny od pracy. Ale tak nie do końca, bo tylko biurowi nie pracowali, a sklepy były oblegane. Z Dużym M. unikamy takich dni zakupowych (i tego weekendu też w sklepie), bo to tak jakby mała wojna była :)
Aby w domu nie siedzieć, wybraliśmy się do ogrodu botanicznego. Klimat wspaniały. Tysiące światełek, jarmark przedświąteczyny i podziwianie! Podziwianie tego co ludzie nie wymyślą, aby sprzedać w święta... Ale z drugiej strony ja lubię takie pierdoly... Pozytywki, koniki na biegunach, bombki, świetlne instalacje...
Święta, święta... już nadchodzą...
Ach te szopki...
To się nazywają ozdoby!!
Z filcu