środa, 27 lipca 2011

XV Światowe Letnie Igrzyska Polonijne

I znowu bez robótek, ale już coś tam na tamborku grzebię :)

W tym roku po raz 3 będę uczestniczyć w Igrzyskach Polonijnych. Super okazja do zwiedzenia kolejnego polskiego miasta, spotkania z ludźmi z całego świata czy wymienienia doświadczeń na temat życia na obczyźnie. Gdy po raz kolejny już tam jedziemy to spotykamy osoby z poprzednich Olimpiad, fajna sprawa... A tym bardziej w tym roku, bo jedziemy w 3jkę :) Najpierw byliśmy jako dwoje bliskich sobie ludzi z Dużym M., następnie w oczekiwaniu na potomka, a teraz już z Małym M. biegającym za tatą lub mamą :)


















Musiałam się z Wami tym podzielić, bo uwielbiam tą imprezę :) Jest mi tak miło na sercu jak jedziemy i spotykamy się w tak wielkim gronie. Zawsze na Olimpiadach wszyscy pytają "A gdzie następna?" i planują już urlopy, drogę itp., aby móc w kolejnej uczestniczyć :)

W tym roku piękny Wrocław...

Może ktoś ma ochotę nam pokibicować :) Ja zapraszam :)




poniedziałek, 18 lipca 2011

Nowe...

...już jest. Mieszkanko... Dla mnie jeszcze wszyztko w powijakach, ale... Powolutku, powolutku... Na scianach nie mam ani jednego obrazu, na podłogach ani jednego dywanu, na parapecie tylko dwa kwiaty, ale juz wiemy, że tu dłużej pobędziemy :)

Bloga zapuściłam niemiłosiernie. Robótki ręczne również. Nie mogę się doczekać powrotu do nich, ale powoli... Muszę trochę "odgruzować" nasze otoczenie :) Każde pomieszczenie wymaga jeszcze wiele pracy, ale czasu jakoś brak. Mąż praca, ja kurs i tak życie leci.

Przeprowadzkę z powodu wcześniejszych włąścicieli musieliśmy wykonać w jeden dzień!! Dobrze, że z mebli przewieźliźmy tylko szafkę na komputer, łożko i jakieś tam drobiazgi. Reszta mebli... No niestety musieliśmy je odkupić. W tym kraju taki system barbażyński czasami panuje. Ale co tam.

Pokaże tylko zdjęcia z naaajwiekszej naszej dumy :)

Mój ten mały ok. 14m2



A dla chłopaków... 111,5m2



poniedziałek, 13 czerwca 2011

Wstyd, wstyd, wstyd...

No wstyd mi, że ostatnio byłam tu wieeeki temu... Wybaczcie i zrozumcie. Dziś spakowałam pierwsze pudło z naszego "pokaźnego" majatku. Juz za kilka dni czeka nas przeprowadzka do nowego mieszkanka. Jeszcze nic w tej kwesti, organizacyjnie, nie mamy ustalone... Kto pomoże, kiedy malowanie, kiedz rzeczy przekładanie... Ale termin jest. 1 lipca... Tak... A cztery dni wcześniej zaczynam kurs dla matek będących na macierzyńskim. Całe dwa miesiące. A póżniej jeszcze kolejne, jeszcze nieokreślone, bo to ma być już ten właściwy, zawodowy kurs. Cieszę się, bo Mały M. będzie ze mną jeźdźił. On do przedszkola na 2-4h, a ja na kursik. Aż żyć się chce jak człowiek ma szansę w świat wyjść, zdobyć nową umiejętność i patrzeć tak pozytywnie w przyśłość. Niedawno marudziłam Wam jak mi ciężko coś znaleźć. A tu już coś nowego na horyzoncie.


Jestem teraz bogatsza o nowe doświadczenia i jeśli mogę komuś poradzić, młodym matkom, tym co planują dziecko... Niech idą na kurs w czasie urlopu macierzńskiego, niech liczą na pomoc dziadków i wykorzystują to, bo później jest ogromnie ciężko wrócić na właściwe tory... Jeśli tylko jest szansa...

No, a jeśli chodzi o robótki... Dziś niestety nic nie pokażę. To co miało być obfocone leży brudne w koszu na pranie. Małego rączki docierają już wszędzie!! Żywe srebro z niego w 100% :)

środa, 4 maja 2011

Nie lenię się...

Choć po moich wpisach, a raczej ich braku, można w to wątpić :)

Szkolę się i ulepszam kolejną robótkową technikę... szydełkowanie.

Już widziałyście moje szydełkowe drobiazgi, a teraz postanowiłam coś większego wykonać. Serwetę.

Tak mi się to spodobało, że już kolejna prawie na ukończeniu, a w myślach już następne dziergam :) Jak dla mnie jest to wspaniała alternatywa do haftowania. Szybko powstaje kolejny rzadek i pamięta się wzór, więc nie trzeba tak często zerkać do niego.

A oto moja piękność.


W detalu...


I tymczasowe zastosowanie :)


P.S. Nadal poszukuję pracy. Ponad 60 wysłanych i rozdanych podań. 4 rozmowy, na 3 miałam ochotę walnąć drzwiami. Mam alternatywę i to najważniejsze :) A przepraszam... Moja rodzina... TO NAJWAŻNIEJSZE :):)

P.S. II Oj! Minął już mi rok jak jestem tu :) A miałam na początku wątpliwości czy tak długo wytrwam :)

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Wielkanoc 2011

W Dzień Zmartwychwstania Pańskiego życzę Wam wszystkiego dobrego. Dużo szczęścia i radości, pełno pisanek i miłych gości, kurczaczka żółtego i baranka beczącego. Niech nasze serca się radują i Alleluja wyśpiewują.

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Pisanek wielkanocnych czar...

Jak ten czas biegnie... Czy ktoś pośpiesza zegar? Niedawno Nowy Rok, roczek Małego M., a tu już Wilkanoc się kłania. Widzę jak ten czas mija. Niesamowite jak mi uciekają dni... Ale oczekujemy przeprowadzki i chyba dlatego tak dni liczymy i myślimy, że czas tak przecieka przez palce... Ale to też za sprawą Małego M. Nie ma weekendu, że gdzieś się nie wybieramy, spacerujemy, nowe miejsca odkrywamy. Z dzieckiem nie ma nudy.

Ten weekend to też wycieczka. Taka dla wszystkich, ale najbardziej dla mnnie :) Wybraliśmy się na jarmark wielkanocny. Czego tam nie było... Jajka, jajeczka, zające, zajączki... Dla każdego coś dobrego. Były również przedmity wogóle nie związane z Wielkanocą, wiec omijałam je szerokim łukiem... No cóż poradzę, że ja taka monotematyczna jestem? I jak Wielkanoc to Wielkanoc i koniec. A tu co mój obiektyw uchwycił. Cieszcie oczy i podpatrujcie :) A w przyszłym roku, a może i jeszcze w tym, ja coś z tego dobrodziejstwa, znajdę na Waszych blogach :) Inspirujmy się :):)

Stoisko z haftowanymi serwetkami, woreczkami. Jak moglabym je pominac :)?



 Kurze jaja malowane farbami, ozdabiane np.: koralikami.



Jajka pokryte haftem.



Jaja malowane, a na nich doklejona biedronka, kurczaczek w formacie mini-mini.



Szklane jaja.


Kroliczki, kroliki z trawz, sianka itp. materialow.


Jaja w formacie XXL.


Technika serwetkowa i pisanki.


A to? Szklane jajka malowane farbkami w bardzo intensywnych kolorach.



czwartek, 31 marca 2011

Sesja balkonowa

Produkcja jaj trochę zwolniła, ale jak zauważyłam na wielu blogach panuje wiosenne rozleniwienie :)  A pewnie! Trzeba wygrzać zastane kości po zimie :) My z Małym M. szalejemy na zewnątrz. Spacerki na balkon dla 14 miesięcznego brzdąca to na pewno za mało :):) Wczoraj miał niestety mały wypadek pod opieką babci. Nabił, za jednym zamachem, 3 guzy!! To tylko dzieci tak mogą :) Dziś już wygląda to lepiej.

Ja tu gadu-gadu, a należałoby jaja pokazać :) Praktycznie mojego projektu. Wielką satysfakcje mam przy ich tworzeniu. Dlatego teraz też coś szydełkuję, ale o tym później.




 A taki mam widok z kuchni. Forsycja kwitnie jak szalona :)


Życzę Wam super pogody i wieeeele energii :) Miło mi, że do mnie zaglądacie.

piątek, 18 marca 2011

Ale jaja :)

I to jak dla mnie formatu XXL :) Takie jedno jajo powstanie, według moich przeliczeń :), w ciągu 1,5h. Samo szydełkowanie, ale reszta też melutko czasu zajmie :). W tym roku postanowiłam coś na każde święta przygotować. Szczególnie na Boże Narodzenie i Wielkanoc, gdyż na te mniejsze to chyba bym nie dała rady przy moim Małym M. :) Ale od czego kolejne lata robótkowania?

A tym bardziej muszę, czy też chcę, bo niedługo zmieniamy mieszkanko. Trudu było co niemiara, ale się udało i Mały będzie miał swój pokój... No może nie odrazu, bo jeszcze za mały, ale już niedługo :) I będę miała dwa, dwa, słyszycie tą radość :)? Dwa ogródki!! Wiem, wiem... Mieszkanie to nie dom, ale na dom też kiedyś (może) nadejdzie pora...

Ja tu piszę jakieś głupoty i nie krzyczycie o zdjęcia :)? Już sie poprawiam :)

Tu cała "jajeczna paczka" :)


I każde z osobna.





A tu jedno do przerobienia. Wzór bardzo mi się podobał, ale jak naciągnełąm na jajo to nie tak ładnie to wyglda. Jeśli kogoś uraziłam poprzednim zdaniem to przepraszam :):) Za bardzo wystaje plastikowy model.




To tyle na dziś zawracania Wam głowy :) Życzę Wam miłego tygodnia.

P.S. Gdzie ta wiosna? Od wczoraj leje deszcz :(


wtorek, 8 marca 2011

The Easter Fairy

Na samym początku życzę Wam Kochane Kobietki wszystkiego najlepszego z okazji naszego święta. Pomyśleć, że dopiero 100 lat obchodzony jest Dzień Kobiet :) Ale lepiej późno niż wcale :)

Trochę zeszło mi ukończenie tego haftu. Ale pod sam koniec nie miałam nastroju do haftowania, a później odwiedziny miłych gości spowodowały, że haft powędrował do mojego kuferka.

Ponownie sama dobierałam kolory. Nie byłam nimi zachwycona, ale końcowy efekt mnie jakoś tak uspokoił i spowodował, że jestem zadowolona z podjectych decyzji :) A Wam jak się podoba?


A tu kilka szczegółów. Przyszywanie koralików tej wróżce sprawiło mi większą frajdę niż poprzednio. Hmm.. Ciekawe :)


Miłego świętowania!

piątek, 25 lutego 2011

Dziś tak krótko... nie będzie...

Nie chcę Wam głowy zawracać... Ale... :)

Powoli zbliżam się ku końcowi z kolejnym haftem. Już troszeczkę tylko brakuje, ale nie mam siły na dokończenie. Tu koralik, tam krzyzyk do wykonńczenia. Nie mam ochoty...

Wczoraj byłam psychicznie wykończona i muszę odreagować sprzątaniem. Dobrze, że dziś piątek i na weekend domek będzie ślnił :)

Nic złego mi się nie przytrafiło. Poprostu zaczełam szukać pracy i nie wiem czy nie za wysoko mierzę, bo upadki baaardzo bolą :) Blisko 3 lata temu zdecydować musiałam o swojej przyszłości. Życie poprzestawiałam do góry nogami. Ale albo miłość i żyli długo i szczęśliwie (tego szczęścia to mi Pan Bóg czasami skąpi i muszę go sama szukać :):) ), albo samotność i mieszkanie dalej z rodzicami, bo wiadomo jak ciężko czasami samemu o swój kąt. I zaczęło się... Postanowiłam oddać Małego M. do żłobka (i tu już wielkie oczy rodziny, bo najmłodszy na takie wygnanie skazany, a ja same pozytywy widzę :) ) i poszukać pracy... Niestety mieszkam teraz za granicą i języka uczę sie dopiero 3 lata! Z przerwami... Często sama w domu. Mało niestety kontaku z tubylcami mam, a mój Duży M. mnie ostatnio rozśmieszył, bo stwierdził, że jak poszłam na pół roku do szkoły to mi tyle wystarczyć powinno było i że będę już świetnie gadała... Po niemiecku... Mój chłop to dobry chłop, ale czasami jak koń z klapkami na oczach :) Ma szczęście, że go tak mooocno kocham :)

No nic... Wczoraj miałam taką próbę sił. 3,5 h rozmowy kwalifikacyjnej! 10 kandydatów! 2 osoby pytajace! Poległam na całej długości i szerokości. Ale cóż mogę powiedzieć. Wsiadam znów na tego konia i jadę dalej przed siebie :)

A tu mój haftowany obraz, który został w moim domu rodzinnym. Tęsknię za taką zielenią na zewnątrz...


poniedziałek, 14 lutego 2011

Dzień Świętego Walentego...

...z tego powodu życzę Wam wiele dobrego, słońca bez liku, cukierków w koszyku, oczu przy robótkach zmęczonych :) i uśmiechów od nieznajomych :)

W moim domu takie oto akcenty tego święta króluja. Niedawno takie serduszka wydziergałam. W planach mam kolejne szydełkowe prace, ale na tą chwilkę coś małego tworzę.






Tu obrazek z czasów mojej fascynacji haftem jednokolorowym :) Wrócę do niego na pewno...


A tu serduszko metalowe wśród kwiatu, które co rano mnie wita w kuchni. Kupiłam je w baaardzo tanim sklepie, dodałam dzwoneczek i tak wisi cały rok na oknie.


Kolejne moje zdobycze. Białe, szkliwone... Nic specjalnego, ale urok swój mają :)


A to serducho dostałam rok temu od Dużego M. Niestety nie w Dniu Walentynek, gdyż wtedy w szpitalu leżałam. Co złe minęło i teraz cieszy mnie jego widok. 



LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...